Nina Smolarz – fotografka i autorka zdjęć dokumentujących szkolenie młodych narciarzy Aesculapa w latach 70. XX wieku.
Towarzyszyła uczestnikom jednego z obozów narciarskich, obserwując ich codzienną pracę, treningi oraz atmosferę zajęć. Jej fotografie powstały z myślą o artykule poświęconym dzieciom trenującym w Aesculapie i ich instruktorom, pokazując naturalność, zaangażowanie i radość, która towarzyszyła pierwszym krokom w narciarstwie.
Zdjęcia Niny Smolarz, w tym fotografia opublikowana na okładce miesięcznika Polska nr 5/1977, należą dziś do ważnych świadectw dokumentujących początki Aesculapa. Uchwyciła w nich zarówno młodych adeptów, jak i klimat tamtych zimowych wyjazdów – autentyczny, prosty i pełen energii. Dzięki jej pracy mamy dziś możliwość spojrzeć wstecz i zobaczyć szkółkę narciarską taką, jaka była w tamtym czasie.
AESCULAP W SPOJRZENIU PRASY – OPOWIEŚĆ O ŚWIETNOŚCI, MARZENIU I GÓRSKIM ZACIĘCIU
W tamtych latach papier gazetowy pachniał inaczej. Miał w sobie coś z kurzu szlaków, z żywicznego aromatu lasu, z oddechu zimy, która nie była jeszcze towarem, ale częścią krajobrazu życia. Gdy w końcówce lat siedemdziesiątych redaktorka Nina Smolarz publikowała swój fotoreportaż o małej, jeleniogórskiej szkółce narciarskiej, nikt nie podejrzewał, że opisuje zjawisko, które z czasem stanie się osobną częścią historii regionu. Jej króciutki, a jakże celny tekst w „Polsce” z 1977 roku brzmiał jak program, manifest i zapowiedź — że sport może być nie triumfem jednostek, lecz świętem wspólnoty. „Istnieje jednak trzecia forma sportu: uczestnictwo” — pisała, jakby przewidywała przyszłość szkoły, która wychowa pokolenia.
To była epoka, w której narciarstwo nie było jeszcze masową rozrywką, a jednak to właśnie tu, w tej górskiej kotlinie, miało stać się pasją całych rodzin. Dzieci, rodzice, czasem dziadkowie, wszyscy razem na zimowym wietrze, niczym bohaterowie zbiorowej kroniki. Aesculap — tak wówczas o nim pisano — nie był klubem, był ruchem.
Gęsiego, z rumianymi policzkami – obraz z lat osiemdziesiątych
W grudniu 1984 roku na łamach barwnego „Światowida” pojawił się kolejny głos prasy. Tym razem obraz był bardziej plastyczny, niemal filmowy. Zdjęcia Kajetana Adamowskiego uchwyciły dzieci szusujące „gęsiego za panem lub panią”, uśmiechy zaklęte w śnieżnych pióropuszach, tę lekkość, która rozbrajała nawet najbardziej zniecierpliwionych narciarzy w kolejce do wyciągu.
W tekście pobrzmiewała nuta czułości, niekłamanej sympatii dla tych małych bohaterów stoku. Cytowano ich urok, ich niezgrabność, ich radość. „Drobinki z czerwonymi od mrozu policzkami” — pisał autor. A przecież to nie był jedynie reportaż o dzieciach. To była pochwała stylu nauczania, który od początku odróżniał Aesculap od innych szkół: uczyć poprzez zabawę, ale solidnie; wymagać, ale nie zabijać entuzjazmu.
I choć tamte lata były przecież szare, zimy chimeryczne, a możliwości skromne — w prasie niezmiennie powracał obraz miejsca żywego, pełnego energii, którego siłą napędową byli ludzie, nie sprzęt.
Aesculap jako idea – teksty poważniejsze
W późniejszej dekadzie ton komentarzy się zmienia. Lata osiemdziesiąte, a zwłaszcza ich schyłek, wprowadziły do prasy refleksję bardziej analityczną.
W „Dzienniku Polskim” Wiesław Darkiewicz pisał w 1988 roku, że Aesculap nie jest tylko klubem czy szkółką, ale instytucją, która walczy o „nowe zagospodarowanie i ład przestrzenny ziem górskich”. Brzmiało to nie jak artykuł sportowy, lecz niemal jak manifest programowy dla przyszłych planistów regionu. Prasa zaczęła widzieć w klubie laboratorium przyszłości — w której człowiek mógłby wrócić do natury nie z przymusu, ale z wyboru.
To zaskakujące, jak wiele mówi to o epoce. W czasie, gdy większość działalności sportowej w Polsce tonęła w papierologii i biurokracji, autor widział w Aesculapie przykład, że można myśleć dalej, szerzej, z wizją.
Historyczność wprost na łamach – Mościcki i „Gościniec”
Jeszcze ciekawiej zaczęła prasa pisać o klubie na przełomie lat 80. i 90., kiedy to Bogdan Mościcki w „Gościńcu” z 1 stycznia 1988 roku zanotował słowa, które dziś brzmią niemal proroczo. Opisywał, krok po kroku, plany zagospodarowania Łysej Góry — projekty, które wtedy dopiero kiełkowały: „jeszcze tej zimy ruszy ‘Jumbo-matic’… drugi powstaje orczyk…”.
Czytany dziś, tekst Mościckiego ma w sobie niezwykłą cechę: jest dokumentem epoki, która dopiero marzyła o tym, co Wy później zbudowaliście własnymi rękoma. To dlatego te artykuły mają dziś wartość historyczną. Są jak szkice sprzed dzieła.
W niektórych projektach przewidywano nawet wyciągi, które ostatecznie nie powstały. A jednak — gros opisanych tam planów ziściło się. Prasa była wtedy właściwie kronikarzem marzenia.
Aesculap w prasie III RP – marka, legenda, fenomen
Lata późniejsze, zwłaszcza teksty publikowane w „Angorze”, wprowadzają ton dojrzałej opowieści o dorobku pokoleń.
Dziennikarze Sajnog i Wojtowicz pisali o Aesculapie jako o klubie, który „nauczył jeździć na nartach połowę miasta”. Już nie klub-hobby, już nie lokalna inicjatywa — ale infrastruktura regionu, ośrodek o znaczeniu wykraczającym poza Kotlinę Jeleniogórską.
A jednocześnie w tych artykułach jest dużo ciepła — wspomnienia rodzinnych zawodów, atmosfery święta, które powtarzało się co roku.
Nie ma w nich patosu, jest za to ogromny szacunek dla pracy Rażniewskich. Teksty te, mimo reporterskiej formy, są w istocie opowieścią o ludziach „z krwi i kości”, którzy nie zniechęcili się ani systemem, ani czasami przejściowymi, ani lokalnymi trudnościami.
„Żelazna dama” – portret kobiety, która spajała całość
Najbardziej emocjonalnym z przywołanych tekstów jest bez wątpienia artykuł o Teresie Rażniewskiej — kobiecie, która z czasem stała się twardym sercem Mikrostacji.
To opowieść wielowątkowa, sięgająca czasów jej babci — Heleny Mniszkówny, autorki „Trędowatej”, również silnej, niepokornej, przejętej losem ludzi. Prasa dostrzegła w tej biografii rys rodzinnego charakteru: determinację, upór, zdolność do całkowitego zaangażowania się w idee, nawet jeśli kosztowało to czas, zdrowie i spokój.
W tekście pojawia się scena niemal filmowa — mąż mówiący: „Ona nigdy nie nauczy się jeździć!” i Teresa, która odpowiada uporem, którego nie dało się złamać. I tak zaczęła się jej droga — z przymusu, z przekory, a potem już z pasji.
Prasa opisuje ją jako kobietę, która wszystko trzyma „żelazną ręką”, a jednak między wierszami widać inną prawdę: że to właśnie ta ręka utrzymała w ryzach coś, co w przeciwnym razie mogłoby nigdy nie powstać.
Wspólnota, która przeszła próbę czasu
Z artykułów różnych lat wyłania się pewien wspólny ton: Aesculap był przedsięwzięciem społecznym, opartym na pracy rąk, na sercach, nie na budżetach.
Kiedy prasa opisywała porządkowanie stoku własnymi siłami, rodziców, którzy kopali, grabili, przenosili kamienie — robiła to nie dla egzaltacji. Tak po prostu wyglądało życie ówczesnych szkół narciarskich, ale tu miało to wymiar większy: tworzenia miejsca, które stanie się domem dla kolejnych roczników.
Z czasem, kiedy klub dorobił się sukcesów sportowych — wychowanków startujących na igrzyskach, medalistów trofea, kadr narodowych — prasa zaczęła spoglądać na Aesculapa jak na fenomen: jak to możliwe, że z tej jednej góry wyszło tylu sportowców?
Odpowiedź była prosta, choć rzadko wypowiadana:
bo tam uczono nie tylko jeździć, ale żyć pracowicie, z godnością, bez skrótów i dróg na skróty.
Dlaczego ta prasa jest tak cenna dzisiaj
Czytając wszystkie te artykuły — od 1977 po pierwszą dekadę XXI wieku — widzimy nie tylko historię szkoły narciarskiej. Widzimy opowieść o polskim sporcie, o społecznikach, o wizjonerach, o regionie, o rodzinach, o wszystkim, co przez dekady lepiło kulturę narciarską Zachodniego Sudetu.
Każdy tekst jest jak migawka, jak błysk lampy reporterskiej: jeden uchwycił atmosferę na stoku, inny wizje przyszłości, jeszcze inny trud codziennego budowania infrastruktury. Razem tworzą panoramę — wielką, pełną, barwną.
A ponieważ wiele z tamtych planów, marzeń, wysiłków naprawdę się ziściło, dzisiejszy czytelnik widzi w tych materiałach historię spełnionego marzenia. Nie idealnego, nie bez cierni — ale prawdziwego.
AESCULAP W ZWIERCIADLE PRASY
Opowieść o tym, jak gazety przez dekady opisywały szkołę z Łysej Góry
**Rozdział I
Narodziny legendy w cieniu Sudetów**
Zanim
Aesculap zaczął istnieć w świadomości tysięcy ludzi, zanim uczniowie
zjechali pierwszy raz po stoku Łysej Góry, prasa już patrzyła w tamtą
stronę — zaciekawiona, nieco zdziwiona, pełna podziwu i ostrożnej
nadziei. Bo w latach 70. pojawienie się szkoły narciarskiej prowadzonej
przez młode małżeństwo, Teresę i Jana Rażniewskich, nie było czymś
zwyczajnym.
Nie wyglądało to na spontaniczną inicjatywę.
Bardziej
na – używając słów jednego z ówczesnych dziennikarzy – „projekt utkany z
pasji, uporu i nieprawdopodobnej konsekwencji”.
W 1977 roku krótka, ale znacząca publikacja sygnowana przez Ninę Smolarz była jak pierwszy błysk światła: „Szkoła, w której uczą nie tylko skrętu, ale i optymizmu”.
Aesculap
miał w sobie coś, co trudno opisać: ton młodości, lekkość i wiarę, że w
górach można budować coś więcej niż zimowy trening – można kształcić
charakter.
Wtedy jeszcze nikt nie przeczuwał, że to dopiero początek.
**Rozdział II
Lata 80.: prasa odkrywa klimat Łysej Góry**
Z początkiem nowej dekady zaczęła narastać wyjątkowa aura wokół szkoły. Dziennikarze coraz częściej zaglądali na Łysą Górę i wracali stamtąd z tekstami, które zapadały w pamięć.
W 1984 roku „Światowid”
opublikował reportaż, który dla wielu stał się pierwszym poważnym
portretem Aesculapa. Był to tekst ciepły, pełen obserwacji, w którym
autor nie wahał się nazwać szkoły „małą republiką narciarzy”.
Opisano
w nim rytm dnia, zwyczaje, powtarzalne gesty i drobne codzienne
ceremonie, które tworzyły atmosferę małej społeczności. Pojawił się
również motyw „Rażniewskich jako strażników ducha miejsca”.
Dla czytelników było to olśnienie: istnieje w Polsce przestrzeń, gdzie dzieją się rzeczy organiczne, uczciwe, prowadzone z sercem – a jednocześnie na poziomie, jakiego nie powstydziłyby się alpejskie ośrodki.
Tego typu teksty sprawiły, że Aesculap zaczął być postrzegany nie jako „lokalna szkółka”, ale jako fenomen kulturowy.
**Rozdział III
Łysa Góra – pejzaż marzeń i planów**
W 1988 roku pojawił się tekst, który do dziś brzmi jak manifest i projekt przyszłości. Napisał go Darkiewicz, publicysta znany z rozmachu myślenia i zamiłowania do ładu przestrzennego.
W
jego wizji Łysa Góra była nie tylko miejscem nauki jazdy, ale centrum
sportu i rekreacji – takim, które mogłoby stać się sercem regionu,
„wyspą światła na mapie Sudetów”.
Darkiewicz dostrzegał w działaniach Aesculapa coś więcej niż trening – wizję.
To
było pierwsze duże medialne rozpoznanie, że szkoła tworzy wokół siebie
przestrzeń, która ma wpływ na otoczenie: społeczność, turystykę,
urbanistykę, a nawet tożsamość miejsca.
W tym samym roku ukazał
się jeszcze jeden tekst – nieco subtelniejszy, bardziej emocjonalny – o
marzeniach narciarzy, o śladach nart zapisanych w miękkim słońcu
wczesnej zimy, o młodzieży, która „zamiast uciekać w świat, znajduje
świat tutaj”.
Było w tym coś proroczego.
**Rozdział IV
Lata 90. i 2000+: Aesculap – marka regionu**
Z biegiem czasu Aesculap stał się nazwą, która znaczyła coraz więcej. Wspominane wielokrotnie teksty z „Angory” – pióra Sajnog oraz Wojtowicza – przyniosły szkołę szerokiej publiczności.
Ich artykuły były pełne konkretów, ale też atmosfery.
Pisali
o sukcesach, o setkach przeszkolonych młodych ludzi, o tym, że ze
szkoły wyszli nie tylko sportowcy, lecz także instruktorzy, działacze,
przyszli społecznicy, ludzie z charakterem.
Aesculap jawił się tam jako instytucja z duszą.
Jako
marka, która w świadomości Dolnego Śląska miała swoje stałe miejsce –
niemal jak „Karpacz”, „Śnieżka”, czy „Kotlina Jeleniogórska”.
**Rozdział V
Twardy Rdzeń: Teresa i Stanisław – osobne opowieści**
Nie sposób mówić o recepcji Aesculapa w prasie bez sylwetek jego twórców.
Najmocniej w pamięć zapada portret, który z czasem dorobił się własnego tytułu:
„Żelazna Dama” – reportaż o Teresie Rażniewskiej, opisujący ją jako kobietę surową, wymagającą, ale sprawiedliwą.
Jej autorytet stał się fundamentem szkoły, a wizerunek – spoiwem, które cementowało wspólnotę.
O Stanisławie zaś pisano inaczej: bardziej cicho, bardziej obrazowo.
W tekstach prasowych pojawiał się jako człowiek od infrastruktury, od koncepcji, od patrzenia daleko w przyszłość.
Jako ten, który umie zamienić projekt w rzeczywistość.
Razem tworzyli duet wyjątkowy – i prasa to widziała.
Większość
autorów podkreślała niezwykłe zjawisko: rzadko się zdarza, aby prywatna
inicjatywa osiągnęła poziom oddziaływania porównywalny z instytucją
publiczną.
A Aesculapowi to się udało.
**Rozdział VI
Mikrostacja – dzieło domknięte światłem**
Symbolicznym zwieńczeniem wieloletnich opisów prasowych stała się Mikrostacja.
Jej
budowa, rozwój i codzienna praca przyciągały uwagę dziennikarzy, bo
łączyła się w niej idea z praktyką, marzenie z rzeczywistością.
W relacjach prasowych Mikrostacja była określana jako:
„najmniejsza a najbliższa ludziom stacja świata”,
„miejsce, gdzie zimą świat wydaje się prostszy”.
I po latach – kiedy prasa pisała już nie tylko o dzieciach, ale o drugim pokoleniu wychowanków – widać było, że Mikrostacja stała się symbolem spełnienia.
To tam historia Aesculapa domknęła się pięknym łukiem.
**Rozdział VII
Echo, które trwa – dlaczego te artykuły są ważne?**
Choć minęły dekady, teksty prasowe o Aesculapie wciąż brzmią świeżo.
Są jak fotografie zapisane w słowach — utrwalają momenty, które mogłyby przepaść w pamięci, gdyby nie uważne oko piszących.
Razem tworzą opowieść o polskiej szkole narciarskiej z ludzką twarzą, o rekreacji traktowanej poważnie, o edukacji, która nie jest dodatkiem do życia, ale jego rdzeniem.
Dzięki dziennikarzom – tym znanym i tym mniej znanym – wiemy, jak tamte lata wyglądały naprawdę.
I to ich słowa pozwalają dziś zrozumieć, jak głęboko w pejzaż regionu wpisał się Aesculap.
SPIS WYKORZYSTANYCH ARTYKUŁÓW
Lata 70.
- Nina Smolarz, artykuł prasowy, 1977
Pierwsza wzmianka o szkole, reportaż o wyjątkowej atmosferze i metodzie pracy Rażniewskich.
Lata 80.
- „Światowid”, reportaż, 1984
Portret Aesculapa jako „małej republiki narciarzy”. - Darkiewicz, publicystyka, 1988
Wizja Łysej Góry jako centrum rekreacji regionu, analiza ładu przestrzennego. - Artykuł z 1988 r. (autor niepodany w notce)
Impresyjny zapis marzeń, młodości i fenomenu miejsca.
Lata 90. i 2000+
- Sajnog, Wojtowicz, cykl tekstów w „Angorze”
Aesculap jako marka Dolnego Śląska, opisy działalności, sukcesów wychowanków i kontekstu społecznego.
Sylwetki
- Reportaż prasowy „Żelazna Dama”
Portret Teresy Rażniewskiej. - Krótkie wzmianki i noty o Stanisławie Rażniewskim, różne lata
Opis działalności organizacyjnej i infrastrukturalnej
Aesculap – historia pasji, pracy i ludzi
Przybliżyli góry ludziom | Rodzice, dzieci, instruktorzy | Co było słychać w Aesculapie | Szkoła i Klub - tu pracowałem | Aesculap w spojrzeniu prasy | Zimy, które nie przyszły | Aesculap w pigułce | Wspomnienie instruktora | Aesculap ma już 40 lat


