Są w życiu miejscowości takie punkty, które — choć niewielkie — biją własnym światłem. W Jeleniej Górze takim punktem stała się Łysa Góra. Nie dlatego, że była najwyższa. Nie dlatego, że miała najlepsze warunki. Ale dlatego, że ktoś potrafił ją ożywić — ludzie, którzy wierzyli, że narciarstwo może być stylem życia, a dziecięcy śmiech na śniegu może zmienić świat.
Gdy w 1970 roku rodził się Aesculap, nikt nie przypuszczał, że ta skromna inicjatywa stanie się rodzinną kroniką pokoleń. Na początku było trudno. Nieliczni uczniowie, nieliczni instruktorzy, ogromna konkurencja. A jednak dzień po dniu, tydzień po tygodniu, powstawała więź. Między dzieckiem a instruktorem. Między dziećmi a stokiem. Między rodzinami, które zaczynały spędzać ze sobą zimy i weekendy, ogniska i bale przebierańców.
Każdy sezon dopisywał kolejną linijkę do tej opowieści. Zwykli jeleniogórzanie odkrywali, że wystarczy piętnaście minut jazdy, by przenieść się do miejsca, w którym słychać tylko świst nart i echo głosu instruktora. A trzask orczyka stawał się rytmem zimowego życia.
Aesculap — szkoła, klub, wspólnota — rósł, tak jak rośnie coś pielęgnowanego z miłością. Z roku na rok mocniej, pewniej, trwalej. I dlatego, gdy patrzy się dziś na Łysą Górę, nietrudno dostrzec więcej niż tylko stoki i budynki. To miejsce utkane ze wspomnień. Z radości i wysiłku. Z pokoleń, które tu uczyły się pokonywać nie tylko zakręty, ale i własne słabości.
Pasjonaci, którzy przybliżyli ludziom góry
W
historii miasta bywają ludzie, którzy nie zapisują się jedynie w
kronikach – zapisują się w ludzkiej pamięci, w krajobrazie, w
dziecięcych wspomnieniach o pierwszym śniegu, pierwszym zjeździe,
pierwszym zachwycie nad górami.
Do takich ludzi należą Teresa i Stanisław Rażniewscy
– para, która nie tylko pokochała Sudety, lecz także wypracowała
miejsce w sercu regionu jeleniogórskiego. Miejsce, gdzie narodziła się
idea „wychowania przez góry i dla gór”. Miejsce, gdzie tysiące dzieci
założyło po raz pierwszy narty.
Aesculap. Mikrostacja. Łysa Góra.
Trzy słowa, które dla wielu mieszkańców Jeleniej Góry znaczą tyle co „dom”.
Początki – dwoje ludzi i jedna wspólna droga
Gdy w 1970 roku Teresa i Stanisław Rażniewscy zakładali Szkołę Narciarską Aesculap, nikt nie przypuszczał, że tworzy się właśnie coś, co odmieni sportowy krajobraz całego regionu. Ona – Teresa, urodzona w Berezie Kartuskiej, energiczna, konsekwentna, o naturalnym darze do pracy z ludźmi, obdarzona spokojem i wyrozumiałością pedagoga.
On – Stanisław, absolwent wrocławskiej AWF, człowiek żywioł, sportowiec, instruktor, działacz. Pionier – jak przed laty napisał o nim Krzysztof Blauth. Pionier nie z tytułu, lecz z natury. Taki, który nie czeka, aż ktoś coś zrobi. On po prostu zakasuje rękawy i robi.
Połączyła ich wspólna pasja – narciarstwo i wychowanie młodzieży.
Połączyło ich przekonanie, że góry mogą wychowywać.
I że warto oddać im życie.
„Przybliżyć góry do Jeleniej Góry” – pomysł, który odmienił wszystko
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte nie były łatwe. Aesculap jeździł po całych Sudetach, od ośrodka do ośrodka – strata czasu, długie dojazdy, kapryśne warunki. To wtedy w głowach Teresy i Stanisława narodził się pomysł, który jedni uznaliby za szalony, a drudzy za nierealny:
– Zbudujmy własne wyciągi. Może małe… ale nasze. Blisko. Bezpieczne. Dla dzieci.
I znaleźli takie miejsce.
Tylko dziesięć kilometrów od miasta – Łysa Góra,
dotąd biała plama na narciarskiej mapie Dolnego Śląska. Miejsce, które
spełniało wszystkie wymagania: odpowiedni spadek, naturalne osłonięcie
przed wiatrem, piękne widoki i przede wszystkim – idealne warunki do
nauki jazdy.
Od pierwszych spacerów po zboczach do pierwszych wyciągów minęło niewiele czasu, choć droga była naznaczona wysiłkiem, walką z biurokracją, setkami godzin pracy społecznej. W 1985 roku stanęły pierwsze urządzenia na Ulimce. Trzy lata później – pierwszy orczyk na Łysej Górze.
Reszta jest już historią regionu.
Mikrostacja – miejsce, które wychowało pokolenia
Dziś Mikrostacja Sportów Zimowych i Letnich na Łysej Górze to nie tylko stok. To dziedzictwo.
To śnieg, który pamięta śmiech tysięcy dzieci.
To ślady nart, które wyżłobiły drogę kolejnym pokoleniom.
To przestrzeń, która uczyła nie tylko skrętów, ale i odwagi, współpracy, hartu ducha.
Cztery wyciągi. Sztuczne naśnieżanie. Oświetlone trasy.
A przede wszystkim – duch miejsca,
tworzony przez ludzi, którzy od lat przyjeżdżają tu z Wrocławia,
Szczecina, Warszawy, a nawet z zagranicy, zdumieni tym, że „w takiej
małej wiosce” powstał ośrodek znany w całym kraju.
To wszystko ma swój początek w decyzji podjętej 50 lat temu przez parę ludzi, którzy wierzyli, że warto.
Teresa Rażniewska – serce, które scalało ludzi
O Teresie Rażniewskiej mówiono zawsze z szacunkiem.
Wyróżniona
Złotym Krzyżem Zasługi, Honorowy Instruktor PZN, twórczyni szkoły,
osoba, która – jak mało kto – potrafiła łączyć stanowczość z ciepłem,
rozsądkiem i troską o dzieci.
Wychowała około sześciu tysięcy uczniów Aesculapa.
Sześć tysięcy historii. Sześć tysięcy par nart ustawionych pierwszy raz.
Sześć tysięcy uśmiechów na pierwszym zjeździe.
Całe życie – jak pisałeś – wspierała męża i budowała z nim coś, czego skala dziś onieśmiela.
Stanisław Rażniewski – człowiek, który wierzył, że warto robić swoje
O Twoim Tacie pisano wiele. Ale najpiękniejsze są słowa ludzi, którzy mieli z nim kontakt. Mówili o nim:
- pogodny,
- pełen ducha,
- uparty w najlepszym znaczeniu tego słowa,
- wychowawca z powołania,
- człowiek czynu.
Najpierw sportowiec i nauczyciel, później trener, działacz, wizjoner.
I ten, który zawsze powtarzał:
„Róbmy swoje.”
To dzięki temu „robieniu swojego” powstawały rzeczy wielkie:
korty tenisowe, turnieje, rozwój jeleniogórskiego tenisa, edukacja tysięcy uczniów.
A wreszcie – budowa stacji narciarskiej, o której dawniej wielu mówiło „nie da się”.
Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym Krzyżem Zasługi.
Zmarł w 2013 roku, pozostawiając po sobie nie tylko pamięć. Pozostawił system wychowania, zespół instruktorów, stację, ale przede wszystkim – ludzi, których nauczył kochać góry.
Wspólne dzieło – Aesculap, który trwa
Czy można podsumować ich wspólne dokonania jednym zdaniem?
Można:
Przybliżyli góry ludziom. A ludzi – górom.
Zbudowali miejsce, które niezmiennie pełni soczewkę: skupia energię, pasję, tradycję sportową Dolnego Śląska. Stworzyli środowisko, w którym instruktorzy są wychowankami, a wychowankowie – częścią wielkiej rodzinnej historii Aesculapa.
WERSJA ROZSZERZONA
(ciepła, wspomnieniowa, pokazująca ich rolę w tworzeniu Aesculapa i Łysej Góry)
Są takie historie, które zaczynają się nie od dat, lecz od ludzi. W przypadku Aesculapa tymi ludźmi byli Stanisław Rażniewski i Teresa Rażniewska — dwoje jeleniogórzan, którzy połączyli swoje życiowe siły, pasję, upór i zwykłą ludzką dobroć, tworząc coś, co dziś można nazwać dobrem wspólnym całego regionu.
Stanisław – wizjoner z uporem godnym Karkonoszy
Kiedy w 1970 roku powstawał Aesculap, Stanisław Rażniewski był jednym z tych, którzy wierzyli, że narciarstwo może być czymś więcej niż sportem. Że może wychowywać, łączyć i uczyć samodzielności. Miał cierpliwość instruktora i charakter człowieka gór — nieustępliwego, ale spokojnego.
Nie bał się iść pod prąd. W czasach, gdy potężne państwowe kluby dotowały swoje szkółki, on postawił na niezależność i jakość. Wierzył, że jeśli stworzy się dzieciom dobre warunki i atmosferę, rodziny same będą wracać. I miał rację.
Był jednym z tych, którzy zimą stali na stokach od rana do wieczora, a latem budowali, nosili drewno, zbierali kamienie na trasie, wymyślali ulepszenia. W jego rękach powstawały elementy infrastruktury, w jego notesie — pierwsze szkice późniejszej Mikrostacji.
A w jego oczach — iskra. Ta sama, którą widzą ludzie, gdy zaczynają tworzyć coś, co przeżyje ich samych.
Stanisław zmarł w 2013 roku, ale pozostawił po sobie miejsce, które oddycha jego sposobem patrzenia na świat: pracą, prostotą, pasją i miłością do gór.
Teresa – ciche serce Aesculapa
O ile Stanisław kształtował szkolenie i wizję, o tyle Teresa Rażniewska była ostoją codzienności. Dla wielu uczestników Aesculapa jawiła się jak spokojny, ciepły punkt odniesienia — osoba, która zawsze znajdzie słowo wsparcia, zadba o porządek, dokumenty, organizację, atmosferę.
Jej praca, choć często niedostrzegalna z wierzchu, była jak fundament, na którym opiera się dom.
Teresa
dbała, aby wszystko działało: zapisy, listy, organizacja imprez,
skarbnica wiedzy o dzieciach i rodzinach. Przez dekady była sercem
wspólnoty.
Dziś, mając 93 lata, wciąż cieszy się dobrym zdrowiem — i świadomością tego, że razem ze swoim mężem zbudowała coś trwałego. Coś, co nadal żyje, uczy i wychowuje kolejne pokolenia.
Ich wspólne dzieło
Aesculap rósł jak drzewo. Powoli, ale nieprzerwanie.
A w jego korzeniach — Stanisław i Teresa.
To dzięki nim Łysa Góra stała się miejscem, gdzie:
- dzieci uczą się odwagi i równowagi,
- rodzice odnajdują radość z bycia razem,
- instruktorzy tworzą jedną z najdłużej funkcjonujących społeczności narciarskich w regionie,
- a jeleniogórzanie mają miejsce, gdzie śnieg pachnie wolnością.
Ich dzieło przetrwało. I dziś jest częścią historii miasta.
Aesculap – historia pasji, pracy i ludzi
Przybliżyli góry ludziom | Rodzice, dzieci, instruktorzy | Co było słychać w Aesculapie | Szkoła i Klub - tu pracowałem | Aesculap w spojrzeniu prasy | Zimy, które nie przyszły | Aesculap w pigułce | Wspomnienie instruktora | Aesculap ma już 40 lat


